wstęp i stek bzdur

/
0 Comments
Czy będąc samotnymi, smutnymi, bezradnymi macie w sobie czasem siłę czuć, że jednak los może się do was uśmiechnąć?
Ja też nie.
Jednak ostatnie 3 miesiące mojego życia pokazały mi, że jednak się myliłam.
Chce jednak zacząć od początku, a raczej od wnętrza. Jestem wbrew stwarzającym czasami pozorom bardzo zakompleksioną osobą. Boje się oceny innych choć udaje że mam to głęboko w dupie. Boje się że jestem gorsza od innych. Bardzo często się porównuje. Lecz tak naprawdę, ja patrząc na innych ludzi staram się nie postrzegać ich w kategorii lepszych lub gorszych od siebie nawzajem. Staram się w każdej wolnej chwili panować nad sobą i dostrzegać to co mam kim jestem i ile jestem warta dla bliskich mi osób choć to w chwilach słabości bardzo trudne. Kim jestem? młoda rozwiedzioną mamą, nie dojrzałą, emocjonalną ogromnie temperamentną. Moje życie skupiało się na synku, pracy i wyjściach z przyjaciółmi. Przeżywałam też sporo przelotnych romansów, każdy nauczył mnie czegoś innego. Zdobyłam kilku dobrych znajomych, a dzięki innym nauczyłam się czego nie chce od życia a to już wiele wiedzieć czego się nie chce mimo że się nie wie czego się chce.
Równe 3 miesiące temu umówiłam się na rowery z jednym chłopakiem… hmm raczej facetem. Piotrusiem Panem to moje ulubione określenie, które idealnie pasuje.  Od tego czasu wszystko się zmieniło. Pierwszy raz od bardzo dawna poczułam, że każdy może spotkać miłość i bratnia dusze… a miłość spada na nas tak nie spodziewanie. Wiem, że wszyscy tak mówią miłość przyjdzie jak będzie jej czas ja przekonałam się o tym 2 razy. A ta 2 jest 100 razy mocniejsza od pierwszej i mimo krótkiego czasu wiem, że nie poznam bym nikogo bardziej pasującego do mnie i do mojego synka. Każdy musi trafić na tą pokrewną energie w 2 giej osobie na te aurę. Której czasami po pierwszym spotkaniu można nie odkryć.
 Siedzę teraz w naszym mieszkanku, na ścianach wiszą moje obrazy, w kuchni sterta naczyń do pozmywania, w pokoju mojego syna miliony drobinek klocków lego na podłodze i czuje, że jestem najszczęśliwsza osobą na świecie choć tak często przez te 3 miesiące o tym zapominałam mówiąc mojemu chłopakowi jaka to jestem wewnętrznie nie szczęśliwa, wkurzając się na rozlany sok, na błoto z butów w korytarzu, ale nie warto bo życie jest takie krótkie, a to co czujemy jest takie piękne i potrafi nas unieść do samego nieba i choć wkurzamy się na siebie jesteśmy chorobliwie zazdrośni czy wyżywamy się na sobie za własne nie powodzenia (a raczej ja się wyżywam ) wiem, że się kochamy a prawdziwa miłość sobie poradzi ze wszystkim.

Kocham wspólne rozmowy. Trzeba dużo rozmawiać, uczę tego mojego partnera który potrafi urazę chować w sobie przez 24 godziny z kamienną twarzą. Powinnam uznać to za zaletę bo sama takiej cechy nie posiadam moja plastyczna buzia nie daje mi nad sobą zapanować i mój uśmiech obraca się automatycznie do góry nogami gdy coś jest nie po mojej myśli. Musze dużo nad sobą pracować abyśmy dali rade wiem, że przesadzam z zazdrością, że jest to chore, że czasem powinnam odpuścić i nie udawać takiej dumnej bez powodu. Chce pisać te nie składne i bez żadnego ładu zdania bo to mi ogromnie pomaga podzielenie się ze światem tym jak się czuje i jakie to czasem bezsensowne i głupie, ale moje, moje własne. 





You may also like

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.